Zygmunt Krzystanek
Z DZIEJÓW PARAFII
Wspomnienie o dwóch siostrach zakonnych
z najnowszą historią w tle (cz. II)
Zapraszamy do przeczytania artykułu
Pana Zygmunta Krzystanka
Artykuł ukazał się w Nr 5 miesięcznika NATANAEL
W poprzednim numerze „Natanaela” przedstawiliśmy opis dziejów siostry Marii (wszystkie siostry posiadały to imię), Kajetany (przybrane imię zakonne), Józefy Kiełkowicz z Gotkowic.
Aby ocalić od zapomnienia, pragnę zaprezentować także losy siostry Marii, Dawidy (przybrane imię zakonne), Marianny Sygulskiej.
Urodziła się 19 października 1924 r. w Gotkowicach, jako siódme z ośmiorga dzieci państwa Sygulskich. Rodzice: ojciec Cyprian (nota bene mój dziadek), matka Józefa, primo voto Tokaj, z domu Górka. Rodzina była zaliczana do rodzin zamożnych.
Marianna najpierw uczęszczała do szkoły podstawowej w Gotkowicach, a następnie do Jerzmanowic, gdzie siódmą klasę z wynikiem bardzo dobrym ukończyła w roku 1940, otrzymując już świadectwo dwujęzyczne, polsko-niemieckie.
W następnych latach zgłosiła się do konspiracyjnej organizacji kobiecej o charakterze polityczno-oświatowym pod nazwą Ludowy Związek Kobiet. Organizatorem była Michalina Ostachowska, córka przedwojennego działacza społecznego, posła i wicemarszałka sejmu ze Sułoszowej – Józefa Ostachowskiego. W tej organizacji działał Zielony Krzyż i na terenie ówczesnej gminy Sułoszowa istniały trzy drużyny sanitarne obsługujące partyzantów. Do takiej drużyny należała Marianna i kilka innych dziewczyn z Gotkowic, np. Janina Siudy ps. Joanna, Stanisława Kemona, moja siostra Helena ps. Stokrotka. Do tych drużyn należały również dziewczyny z Jerzmanowic i Łaz. Tajnym szkoleniem medycznym zajmowali się lekarze z Krakowa oraz sułoszowski aptekarz Stanisław Ostrowski. Szkolenia odbywały się w Jerzmanowicach, w domu organisty jerzmanowickiego – Jankowskiego, który to dom pełnił rolę małego szpitala konspiracyjnego Armii Krajowej. Maria Jankowska ps. Sława należała do tych najaktywniejszych działaczek. Każda z nich została wyposażona w środki opatrunkowe, które przechowywały w swoich domach. Sanitariuszki były również przeszkolone w zakresie przysposobienia wojskowego do posługiwania się bronią palną.
W czasach okupacji niemieckiej w Jerzmanowicach były również prowadzone kursy podchorążówki i podoficerskie z udziałem dwudziestu elewów (z fr. élève – uczeń). Podporucznik Piotr Ratoń ps. Len, dowódca grupy dywersyjnej 15 żołnierzy AK z Jerzmanowic i Gotkowic, do chwili jego aresztowania 14 sierpnia 1944 r., dokonał czterech akcji dywersyjnych (15 grudnia 1941 r., 19 lutego 1942 r., 28 grudnia 1942 r., 8 sierpnia 1943 r.) z udziałem wozów taborowych. Po aresztowaniu, 29 sierpnia 1944 r. został osadzony w Auschwitz, jako nr 119211, a następnie 25 stycznia 1945 r. przewieziony do Mauthausen, gdzie został zamordowany 9 kwietnia 1945 r., czyli miesiąc przed zakończeniem wojny.
Istniał również Wojskowy Wymiar Sprawiedliwości i Sądy Polowe z udziałem ławników z każdej miejscowości. Kolaboranci otrzymywali od partyzantów nocne ostrzeżenia, natomiast zdrada Narodu Polskiego była karana śmiercią. Tak się stało z niejakim Misiem, po pacyfikacji w Łazach.
Każde pojawienie się policji wraz z żandarmerią niemiecką wywoływało przerażenie u wszystkich mieszkańców, również i u Marianny, tym bardziej, ze jej brat Stanisław należał do AK. Taka wizyta mogła skończyć się wywiezieniem na roboty przymusowe do Niemiec [z całej gminy wywieziono ponad 850 osób], lub aresztowaniem członków AK z powodu donosów lub załamania się pod wpływem tortur osób już aresztowanych.
Najbardziej mroczne czasy okupacji przypadły na 1943 r., kiedy to nasiliły się łapanki uliczne, liczne pacyfikacje (Łazy, Radwanowice), gdy rozpoczęła się zagłada Polaków na Wołyniu przez ukraińskich nacjonalistów, a Niemcy odkryli masowe groby tysięcy pomordowanych w Katyniu przez Związek Radziecki polskich oficerów, których nazwiska opublikowano w Gońcu Krakowskim. W tym samym czasie nadeszła porażająca wiadomość o katastrofie w Gibraltarze i śmierci Wodza Naczelnego gen. Władysława Sikorskiego. W obliczu realnego zagrożenia bytu naszego narodu pogłębiła się wiara w Opatrzność Boską.
Może już w tych czasach Marianna podjęła postanowienie o wstąpieniu do klasztoru?
Późniejsze przeżycia również mogły mieć wpływ na jej powołanie zakonne.
W bardzo mroźną i śnieżną noc z 17 na 18 stycznia 1945 r. około 70 radzieckich czołgów T34 należących do 4 Samodzielnego Korpusu Pancernego Gwardii 59 Armii I Frontu Ukraińskiego, przejechało od Sułoszowej wzdłuż rowu przeciwczołgowego obok jej rodzinnego domu, położonego na skraju Gotkowic, koło Ostrej Góry. Czołgi te następnie skierowały się na Kraków DK 94, ale na styku Gotkowic i Jerzmanowic natknęły się na niemiecki sztab z Jerzmanowic (z Pradelokiem na czele), który po wysadzeniu radiostacji ze 100 m. masztem, nie zdążył przed wysadzenie mostu przekroczyć rowu przeciwczołgowego. Czołgiści jeńców nie brali, wszyscy tam zginęli i tam spoczywają. Koło zabudowań Sygulskich jeden czołg zsunął się do rowu przeciwczołgowego, a drugi pozostał do jego asekuracji i wyciągnięcia. W Gotkowicach było jeszcze wojsko niemieckie w białych kombinezonach, wyposażone w narty. Były tam tabory, kuchnia polowa z konnym zaprzęgiem, które ten czołg zmiażdżył i rozpoczął polowanie na niemieckich żołnierzy. Duży ambulans z rannymi żołnierzami został rozbity działem czołgowym.
Mieszkańcy Gotkowic zostali zmuszeni do odkopania kilofami i łopatami z zamarzniętej ziemi unieruchomionego czołgu, pod obstrzałem niemieckich samolotów, które spowodowały pożar jednego z czołgów, ugaszony jednak przez jego załogę.
Te wojenne przeżycia mogły ostatecznie wpłynąć na postanowienie Marianny, która po unormowaniu się sytuacji, w wieku 22 lat, czyli w najpiękniejszym okresie swojego życia, 5 maja 1946 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego w Kielcach. Po odbytym nowicjacie i złożeniu 6 stycznia 1949 r. pierwszej profesji w Pniewach powróciła do Kielc. Na stałe do Pniew powróciła 20 sierpnia 1949 r., gdzie pozostała do końca swoich ziemskich dni.
Gdy w 1950 r. władze PRL-u upaństwowiły majątek rolny Zgromadzenia, siostra Dawida została pracownicą PGR-u. Starała się zawsze pomagać w pracy słabszym siostrom. W 1962 r. poważnie zachorowała i przez dwa lata była unieruchomiona w łóżku gipsowym. Po podleczeniu została skierowana do pracy w zakrystii Sanktuarium Św. Matki Urszuli. Z wewnętrznym skupieniem i pietyzmem czyniła przygotowania do każdej mszy św. Opiekując się ministrantami, uczyła ich właściwego zachowania w zakrystii i przy ołtarzu. Była dla nich matką.
Mimo choroby i cierpienia była zawsze pogodna. W pamięci pokoleń sióstr urszulanek, jak również mieszkańców Pniew, siostra Dawida pozostanie na zawsze wzorem dobroci, życzliwości i pobożności. O swojej rodzinie zawsze pamiętała w gorliwej modlitwie.
Taką pozostała do końca życia. Gdy ją spotkałem kilkanaście miesięcy przed zgonem, na pogrzebie jej brata Stanisława w Sopocie (gdzie jest pochowany wraz z żoną Marią z Synowskich), mimo pogrzebowego nastroju także była pogodna. Wówczas jeszcze nic nie zapowiadało rozwijającego się nowotworu, który spowodował jej zgon 16 czerwca 2006 r., w 82 roku jej życia i 61 roku powołania zakonnego. Jest pochowana na cmentarzu Zgromadzenia w Pniewach.
Z jej licznego rodzeństwa pozostał tylko 93 letni brat Józef, cieszący się pełną sprawnością fizyczną i intelektualną, będący obecnie najstarszym mieszkańcem Gotkowic.
Ufajmy, że siostra Dawida przez swe zakonne powołanie będzie orędowniczką naszej parafii w niebiosach. Pokój Jej Duszy.
Prośba: Z naszej parafii były jeszcze inne powołania kapłańskie i zakonne. Gorąco proszę rodziny tych osób (np. Polaków, Filipowskich z Jerzmanowic) o udostępnienie informacji na ich temat.
Okazuje się, że na stronie internetowej Diecezji Sosnowieckiej nasza parafia należy do wyjątków, ponieważ nie ma wyszczególnionych żadnych powołań kapłańskich i zakonnych, mimo jej istnienia przez siedem wieków. Planuję uzupełnić ten brak informacji.
Pniewy: grób Św. Urszuli Ledóchowskiej, jej relikwie oraz pokój, w którym pracowała.
Foto: archiwum prywatne Z. Krzystanek
Pierwsze zdjęcie z 1937 r. przedstawia ślub (siostry Marianny) Hanki Tokaj z Józefem Tucharzem (Łazy, Jawor). Na pierwszym planie, w pozycji leżącej jest Marianna (w białej sukni) i moja siostra Helena, które były przyjaciółkami.
I ja tam byłem, ale miodu i wina nie piłem, jako trzyletni biesiadnik siedziałem na kolanach mojej mamy Jadwigi, jedynaczki dziadka Cypriana z pierwszego małżeństwa.
Na drugim zdjęciu, z końca lat trzydziestych, jest rodzina Sygulskich, Marianna w stroju marynarskim.
Ostatnie zdjęcie przedstawia publikację Zakonu Urszulanek o pogrzebie Siostry Marianny Sygulskiej.